środa, 11 listopada 2015

Jak David Chase pokazał widzom środkowy palec (tekst zdradza zakończenie serialu "Rodzina Soprano")

Tony Soprano wchodzi do restauracji Holsten's. Zajmuje miejsce w centrum lokalu. Wybiera z szafy grającej utwór zespołu Journey "Don't stop believin" i czeka. Dźwięk dzwonka przy drzwiach. Tony podnosi wzrok. Cięcie. Wchodzi Carmela Soprano. Przysiada się do męża i po chwili rozmowy wspólnie oczekują na przybycie swoich dzieci. Znowu dzwonek. Cięcie. Przychodzi syn AJ. W międzyczasie restauracje odwiedzają m.in. dwaj czarni czy mężczyzna w kurtce Members Only. Tony zamawia krążki cebulowe i cieszy się chwilą ze swoimi najbliższymi. Mężczyzna w kurtce wchodzi do toalety, która znajduje się tuż obok miejsca zajętego przez Soprano. Samochodem przyjeżdża córka Meadow i udanie parkuje dopiero za trzecim razem. Spóźniona na spotkanie przebiega przez ulicę. Dźwięk dzwonka. Tony podnosi wzrok. Cięcie. Czarny ekran. Cisza.


Tak kończy się jeden z najlepszych i najważniejszych seriali telewizji. Każdy fan Sopranos widział i odtwarzał w głowie tą scenę milion razy. Co oznaczało to nagłe urwanie? Czy Tony został zastrzelony? Czy przeżył? Takie pytania kłębią się w głowie. Faktem jest, że 10 czerwca 2007, czyli w dniu emisji ostatniego odcinka większość widzów była zaszokowana. Niektórzy sądzili, że wyemitowana wersja była trefna i domagali się wyjaśnienia losów bohaterów. Nieprzychylna opinia z czasem zaczęła się zmieniać. Obecnie otwarty finał Sopranosów powszechnie uważany jest za znakomity i próżno szukać jakichkolwiek serialowych rankingów bez jego udziału. Dyskusje na temat zakończenia trwają właściwie do dziś. Powstało mnóstwo teorii przemawiających za śmiercią Tony'ego jak i mnóstwo opowiadających się za jego przeżyciem. Tym co mnie jednak najbardziej interesuje jest to jak pomysłodawca całego serialu David Chase tym sposobem pograł sobie z oczekiwaniami widzów i dołożył finalną cegiełkę do długiej trwającej sześć sezonów dekonstrukcji wizerunku mafii.

 Przez cały okres emisji serialu jego twórcy niejednokrotnie udowodnili, że za nic mają pragnienia fanów. Potencjalnie bardzo ciekawe mafijne wątki ucinali w zaskakujący sposób. Jak narastający konflikt Tony'ego Soprano z Richim Aprile z drugiego sezonu. Wszyscy (w tym ja) oczekiwali ich konfrontacji. Tymczasem ta konfrontacja nie następuje, a Richiego pod wpływem emocji zabija siostra Tony'ego Janice. Cała sprawa rozchodzi się po kościach. Podobnie postąpiono z tematem wojny gangsterskiej między Nowym Jorkiem, a New Jersey, której poświęcono raptem dwa odcinki. Znacznie więcej czasu ekranowego zyskały obyczajowe problemy bohaterów jak rozpad małżeństwa Tony'ego i Carmeli czy kwestia homoseksualizmu Vito, które były w swoich sezonach wiodącymi sprawami. Rodzina Soprano od początku miała być serią, która w głównej mierze skupia się na obyczajowo-psychologicznej stronie życia potomków włoskich imigrantów. Przestępczy wycinek ich życia zawsze wydawał się mnie istotny, stał w cieniu skutków wychowania przez zaborczą matkę czy problemów z dorastającymi dziećmi. Jak już mafijne porachunki wychodziły na pierwszy plan to zawsze kreowane były w negatywnym świetle. Chase razem z ekipą scenarzystów portretuje współczesnych gangsterów jako zakompleksionych, niehonorowych dresiarzy, którzy nie radzą sobie z narzuconym im popkulturowym archetypem członka Cosa Nostry.


Nie inaczej jest z finałem serialu. David Chase konsekwentnie gra na nosie widzom chcącym zobaczyć mafijne porachunki (poza likwidacją Leotardo nie ma ich w finale), większą scenę akcji lub Tony'ego korzystającego ze swojego potężnego karabinu. Stawia na podsumowanie wątków obyczajowych. Soprano to nie Montana zdaje się mówić pomysłodawca serialu. Zamiast tego serwuje bezbłędnie wyreżyserowaną, sekwencję rodzinnej kolacji przepełnioną nawiązaniami do całości, z metaforami oraz aluzjami do klasyków gatunku. Tym samym zmusza tych samych ludzi chcących akcji do zastanowienia się i analizy tego co zobaczyli. Stąd te naiwne pomruki niezadowolenia w dniu premiery ostatniego epizodu. Finalną cegiełką w dekonstrukcji wizerunku mafii jest pożegnanie Tony'ego z jego wujem Corrado. Bratanek świadom postępującej choroby Alzheimera próbuje pocieszyć wuja przypominając mu jego czasy jako dona New Jersey. Próbę uszlachetnienia zbrodniczej przeszłości Corrado kwituje krótkim acz potężnym "To fajnie" i odwraca się w stronę okna. W kontekście całości te słowa mają ogromną moc. Bandycki świat z Sopranos nie ma nic wspólnego z mityczną organizacją z Ojca chrzestnego. Bliżej mu do wariackiego życia Chłopaków z ferajny lecz nawet tam pod koniec Scorsese budzi nostalgiczną tęsknotę za utraconym gangsterskim rajem w postaci Joe Pesciego strzelającego prosto w widza. W Rodzinie Soprano nie ma nic pięknego i wartego wspomnień w życiu mafioza. Tylko smutek.


Jednak jak mówią słowa piosenki Don't stop believin.

1 komentarz:

  1. Świetnie się czyta, pozdrawiam

    Dariusz Mentelski, Wadowice

    OdpowiedzUsuń