sobota, 2 stycznia 2016

Top 30 filmów 2015r. w polskich kinach

No to jedziemy z tym koksem.
 
30.Minionki (reż. Kyle Balda, Pierre Coffin) Najbardziej nudny wielki hit tego roku. Słodkie stworki serwują nam nad wyraz bezpieczną wyprawę w lata 60. I ta wyprawa jest tak przewidywalna… Oczywiście żartujemy sobie z The Beatles i JFK tak żeby nawet najmłodsi mogli podnieść tropy popkulturowe. Jednocześnie historia i gagi mocno cierpią. Więc za co miejsce na tej liście? Pokażcie mi inny film w którym scenie pościgowej towarzyszy „You Really Got Me” The Kinks. 

29.Spectre (reż. Sam Mendes) Narzekać na „Writting on the Wall” nie będę(Oczywiście utwór jest fatalny, posłuchajcie sobie wersji Radiohead)bo jest to pójście po najmniejszej linii oporu.  Problem z tegorocznym Bondem jest taki, że mimo iż przygody agenta 007 z Danielem Craigiem w roli głównej  wynalazły nowy sposób opowiadania historii i zmieniły ton sagi na bardziej poważny to oglądając „Spectre” czułem się jak przy oglądaniu 30-letniej telenoweli. Miałem dość wszystkiego. Jeszcze ten antagonista… Miejsce na liście jest bo od strony technicznej to jest majstersztyk, a opening to moja ulubiona scena tego roku. Szkoda, że reszta filmu nie trzyma poziomu.

28. Avengers: Czas  Ultrona (reż: Joss Whedon) Wiadomo jak to z Marvelami bywa. Te filmy pomału zaczynają przypominać dwugodzinne zapowiedzi kolejnych zapowiedzi kolejnych filmów. Z oryginału niby pozostał żart, ale jest przytępiony. Czas Ultrona uderza w poważniejsze tony, ale nie wie zbytnio jak to zrobić, aby było dobrze. No i oczywiście słaby antagonista, ale to domena wszystkich Marveli. Mimo wszystko obraz broni się, bo gdzieś w tle pobrzmiewa całe to ogarnianie popkultury przez Whedona. Niestety tylko pobrzmiewa.
27. Snajper (reż. Clint Eastwood) Wiadomo nie od dziś, że w kwestii polityki Eastwood w ostatnich latach nieco „odjechał” i zrobił się z niego taki nieco amerykański Grzegorz Braun (hi hi). W jego najnowszym obrazie widać to gołym okiem. Patos leje się równie mocno jak krew niegodziwego wroga Amerykanów. Całość broni się od strony technicznej. Wieloletnie doświadczenie Clinta na stołku reżyserskim tutaj procentuje. Byłoby nawet wyżej na liście gdyby nie ta nieznośna manipulacja faktami w finale.  C’mon Mr. Eastwood.

26. Pingwiny z Madagaskaru (reż. Simon J. Smith, Eric Darnell) Mimo, iż pingwiny już dawno przestały być gwiazdą własnego show to I tak filmu się doczekały. Animacja przeszła raczej bez wielkiego echa, ale u mnie zarobiła kilka punkcików. Po pierwsze jest to idealna bajka dla dzieciaków. Nie ma żadnych „niebezpiecznych” żartów, które mogłyby zakłopotać rodziców swoich pociech. Po drugie brak jakichkolwiek odniesień do popkultury sprawia, że film jest absolutnie czytelny dla najmłodszego odbiorcy. Takich bajek się już dzisiaj nie robi.

25.Motyl Still Alice (reż. Richard Glatzer, Wash Westmoreland) Ten film to przede wszystkim dramatyczny bieg Julianne Moore o spóźnionego co najmniej o dwie dekady Oscara. Lecz jednak za filmem stoi też prawdziwa historia miłości dwóch ludzi(z braku czasu nie przytoczę tu faktów. Chętnych odsyłam do google)co sprawia iż ilość chwytów emocjonalnych jest ograniczona do niezbędnego minimum. Zresztą Moore zostawiła serce na planie co w filmie widać. Przede wszystkim warto zapoznać się z „Still Alice” dla niej.
24.Agentka (reż. Paul Feig) Feministycznego śmieszkowania Feiga ciąg dalszy. Facet w „Agentce” ani na chwile nie spuszcza z tempa kradnąc nieco przetarte i oklepane parodie wczesnych Bondów i dostosowując je do swojego stylu. Obsada z Jasonem Stathamem na czele po prostu wymiata. I nie przeszkadza mi wcale fakt, że dowcip filmu sprowadza się do tezy: „Haha to jest zabawne ponieważ jest gruba!”. Wiadomo że żarty z grubych dziewczyn są najlepsze(Dla kumatych: „Some Girls Are Bigger Than Others”).

23.Spongebob: Na Suchym Lądzie (reż. Paul Tibbitt) Trudno się kręci takie filmy. Jednocześnie trzeba zadowolić fanatyków serialu jak i osoby, które mają się potencjalnie zainteresować serialem. Kilka lat temu Simposnowie się wyłożyli na tym gruncie tworząc, rzecz tylko dla fanów. Z Spongebobem jest jednak trochę inaczej. Film nie jest nawet w połowie tak pojechany jak serial, ale klimat zachowuje w taki sposób , by przeciętny Kowalski po seansie sięgnął po film.  Wszystko to sprawia, że dobrze się to ogląda.

22.Body/Ciało (reż. Magdalena Szumowska) Szumowska doskonale rozumie historię Polskiego kina i w swoim obrazie celnie do niej nawiązuje mieszając ją z domieszką zachodniego kina. Skutkuje to tym , że w Polsce dawno nie było filmu tak otwartego na grę  z widzem.  Nieśmiertelny Janusz Gajos jak zwykle klasa sama w sobie.  Ostaszewska godnie mu  partneruje.  Szkoda tylko że film,  który ma tak banalną wymowę końcową rzuca się na tak szeroki krąg interpretacyjny. Niesmak dysonansu długo zostaje w ustach.

21.Marsjanin (reż. Ridley Scott) Scott na starość…. wyjął za przeproszeniem kija z dupy i bardzo dobrze zrobił. Mimo, iż „Marsjanin” jest podręcznikowym przedstawicielem kina kosmicznego-katastroficznego to  właśnie owa luźna koncepcja, wieczne żarty i wiara w ludzka pomocy sytuują ten film wyżej niż taki „Interstellar”.  Błyskotliwa obsada, która spisuje się bardzo dobrze to kolejny plus tej produkcji. Ten film powinien być puszczany na lekcjach fizyki w gimnazjum/liceum. Gwarantuje, że od razu oceny byłyby lepsze.
20.Victoria (reż. Sebastian Schipper) Ten film z kolei wygrywa oryginalnością. Schipper na modłę starych klasyków, chce aby widz pobawił się elementami układanki, jakie zaprezentuje jego film. A tych elementów jest dużo. Zrealizowany za pomocą jednego ujęcia Coenowski thriller zahaczający o paradokument na dodatek dorzucający sporo odniesień do nowej fali.  Szkoda tylko, że od tej mieszanki niekiedy widzowi robi się niedobrze. Mimo wszystko zdecydowanie najbardziej oryginalny film roku.

19. Taxi Teheran (reż.  Jafar Panahi) Widokówka, która próbuje być czymś na kształt wczesnych dzieł Felliniego. Panahi pokazuje życie w Teheranie takim jakie naprawdę ono jest, nie zważając na polityczną poprawność. Pirackie DVD, strzelaniny na ulicach, dzieci, które widzą więcej niż powinny widzieć. Urokliwy, wręcz wyrwany z większej całości obrazek, który pozawala widzowi zatrzymać się na dłuższą chwilę.

18.Młodość (reż. Paolo Sorrentino) Jeżeli film powyżej był odwołaniem do Felliniego tak ten tutaj jest zrzynką po całości. Mimo wszystko jest to opakowane w ładne, świecące i błyszczące opakowanie. Sorrentino nie traktuje serio tematu jakiego się podjął i po prostu się bawi zarówno koncepcją , kinem gatunkowym jak i swoim barokowym, wyniosłym stylem. Czasem od banałów zęby bolą, ale ten pan już tak ma.

17.Kingsman Tajne Służby (reż. Matthew Vaughn)  Ten rok stał pastiszami kina szpiegowskiego, z czego ten tutaj jest najlepszy. Vaughn, który już przed „Kingsmanem” był sprawnym kabareciarzem kina tak tutaj  pokazuje co potrafi. Niestety „Kingsman” ma tylko zrywy, momenty. Zbyt kurczowo trzyma się gatunku, który parodiuje przez co film nie rozwija  w pełni skrzydeł. Mimo wszystko dla finałowego pojedynku i „Slave to Love” warto to obejrzeć.

16.Everest (reż. Baltasar Kormákur) „Everest”  to przede wszystkim film, który zachwyca pięknym wykonaniem technicznym.  Urzekająca i jednocześnie zabójcza biel okalających zdradliwe szczyty górskie oglądane w kinie to czysta poezja. Szkoda tylko, że kiedy dochodzimy do dramatu postaci to już nie jest tak kolorowo.  Kormákur mając do dyspozycji znakomitą obsadę nie wie za bardzo co z nią zrobić. I nie umie przekuć ich warsztatu na charakterystykę postaci, co powoduje, że dramat jednostek jest nam obojętny. Wiadomo historie oparte na faktach, rządzą się pewnymi zasadami, ale mimo wszystko można by to było zrobić lepiej.
15.Whiplash (reż. Damien Chazelle) Dla wielu pewnie to będzie nr 1. I szanuje ich wybór, ale dla mnie cały ten wynoszony na ołtarze konflikt jest zbyt jednowymiarowy, aby ponieść wyżej ten film. Początkowe darcie ryja szokuje, ale darcie ryja przez 1.5h godziny nudzi. Do tego film zaprzestaje pokazywania regresu relacji protagonisty z jego najbliższymi. No i historia momentami przypomina Science-Fiction(scena z ciężarówką).  Mimo wszystko od strony technicznej to geniusz. Najlepiej zmontowany film roku.
14.Jurassic World (reż. Colin Tevorrov) Jak dla mnie chyba największe zaskoczenie roku. Tevorrov podszedł do tematu z szacunkiem geeka jak i otwartym umysłem i wycisnął z tej konającej sagi wszystko co najlepsze. Humor, który tuszuje wszystkie niedogodności fabularne to największa zaleta filmu. Chris Pratt niesie ten film na swoich barkach i udowadnia, że jest obecnie topową gwiazdą. Jeżeli przymknie się oko na wady scenariusza to odstaniemy znakomitą rozrywkę co przekłada się na tytuł jednego z najlepszych blockbusterów tego roku.

13.Pentameron (reż. Matteo Garrone) Obecnie kino baśniowe to dosyć niebezpieczny teren na eksplorację.  Ale twórca świetnie przyjętej „Gomorry”, który pokazuje tutaj swoją wszechstronność uważa że można wiele wycisnąć z tego typu kina. Przez dosyć luźne podejście do tematu obrazuje baśnie jako moralitety dla trochę starszych dzieci i przez dwie godziny filmu nie gra, ani jednej fałszywej nuty. Klimat baśni w 2015r. ponownie wrócił na ekrany kin.
12.Misssion Impossible - Rogue Nation (reż. Christoper McQuairre) Ten rok pod względem kina akcji należał do staruszków. Mim, iż za kamerą stał McQuairre(który jest zresztą bardziej uznanym scenarzystą niż reżyserem)to i tak cały projekt był pod kontrolą Toma Cruise’a. Człowieka, który z nie jednego pieca „kinowego” już jadł. Tutaj jednak pokazuje pasję. Pasję, która wznosi ten obraz na wyżyny. Tomek wie doskonale co działa, a co nie w obecnym kinie akcji i świetnie korzysta z tej wiedzy. Świetna kontynuacja cyklu no i czekamy na więcej od naszego weterana.

11.Plemię (reż. Mirosław Słaboszpycki) Film ukraińskiego reżysera przede wszystkim próbuje może nie tyle redefiniować co wprowadzić pewne innowacje do języka kinowego. Cały film jest „zagrany” za pomocą niemych gestów. W filmie nie pada ani jedno słowo. Haczyk polega jednak na tym, ze film obrazuje młodzież głuchoniemą jako ludzi zdegenerowanych, odrębne plemię. Kiedy widzimy na ekranie przemoc, którą nie pogardziłby pewnie nasz rodzimy Wojtek Smarzowski to mamy ochotę krzyczeć. Jednak my możemy, ludzie uwiecznieni na filmie nie mogą.

10.Ex Machina (reż. Alex Garland) Lem+Kanye West+Seksualność Hitchcocka+Blade Runner+Lśnienie+Portishead+Nagie Azjatki+Ogromna samoświadomość reżysera+Ascetyczne kadry Szkoda, że Garland nie reżyseruje Blade Runnera 2.
9.Birdman (reż. Alejandro Gonazlez Iñárritu) Fakt zgarnięcia przez „Birdmana” Oscara w najważniejszej kategorii tylko potwierdza stary znany fakt, iż Hollywood uwielbia opowieści o sobie. I nie muszą być to koniecznie opowieści pozytywne. Alejandro tym filmem też zmienia swój styl. Znany z płytkich lecz celnych dramatów osadzonych w stylu takich reżyserów jak Altman czy Kieślowski. Tutaj skręcił w kierunku satyry środowiska filmowego. Było to już wałkowane wielokrotnie. Czy to u Cassavetesa, czy u wspomnianego już Altmana, więc trudno film uznać za nowatorski. Ale jednak to jest kawał dobrej roboty z świetnymi kreacjami aktorskimi i powalającymi zdjęciami.

8.Sekrety Morza (reż. Tomm Moore) Po prostu magia starego stylu opowiadania baśni. To wystarczyło, aby wywindować ten tytuł tak wysoko w moim rankingu.

7.45 lat (reż.  Andrew Haigh) Przede wszystkim aktorstwo. Charlotte Rampling(Moja cicha kandydatka do Oscara) i Tom Courtenay to para, której interakcje przyćmiewa wszystko co widziałem na polu aktorskim w tym roku. Oczywiście to nie wszystko. Haigh podważa instytucje małżeństwa jednocześnie , ani na moment nie podważając jej wartości. To trudna sztuka, ale film znakomicie to portretuje. Dodając jeszcze starczą agonię mamy jeden z najlepszych filmów arthouseowych tego roku.

6.Coś za mną chodzi(reż. David Robert Mitchell) Niezasłużenie zbojkotowany(Średnia ocen na filmwebie 5,5)przez polska widownię najbardziej oryginalny horror ostatnich lat. Który za jednym zamachem składa hołd Johnowi Carpenterowi, Davidowi Lynchowi i Davidowi Cronenbergowi. Jednocześnie na tyle oryginalny, aby odwołania nie przysłoniły oryginalności języka filmowego jakim się posługuje. Przy całym tym mokrym śnie dla miłośników klimatu z lat 70-80 podejmuje ważny obecnie społeczny temat. Perełka

5.Turysta (reż  Ruben Östlund) Film nakręcony w starym stylu. Wykorzystujący Bergmanowską rodzinną psychodramę i zamiłowanie amerykańskiego kina lat 60 do podważania męskich autorytetów. Inteligentnie napisany i nakręcony klasyczny dramat rozgrywający się wśród ciepła rodzinnego sanktuarium. Więcej takich filmów.

4.Dzikie historie (reż. Damián Szifrón) W niektórych tekstach błędnie przypisuje się ten film Pedro Almodóvarowi, który pełnił tutaj rolę producenta, jak i nie jako „promotora” filmu. Mimo wszystko obraz znajduje punkty styczne z filmografią słynnego Hiszpana. Przede wszystkim jest to wszędobylski trochę dziwaczny humor, który objawia się w „Dzikich historiach” na każdym kroku. Lecz największą zaletą tego filmu jest swoboda z jaką Szifrón bawi się kinem gatunkowym.  Jednocześnie pokazując jak bardzo w dzisiejszym świecie zawodzą instytucje. Kino prawie tak dobre jak od Bareji.

3.Mad Max: Na drodze gniewu (reż. George Miller) Wiele o tym filmie zostało napisane i nie mam zamiaru tutaj sobie strzępić języka. Po prostu najlepszy akcyjniak od czasów „Terminatora 2” ci którzy narzekają na brak fabuły jednocześnie łykając kolejne pisane na kolanie hollywoodzkie blockbustery komentują się sami. Ten film ma jedną, acz poważną wadę. Praktycznie nie wykorzystuje talentu Toma Hardy’ego a szkoda. Bo mogłoby być jeszcze ciekawiej.

2.Zimowy sen (reż. Nuri Bilge Ceylan) W końcu Ceylan stworzył arcydzieło. Wykorzystując język kinowy legend(Ile tutaj Tarkowskiego!)jednocześnie dodając swój styl reżyser tworzy film wyjątkowy.  Na każdym kroku przypominający nam o potędze dialogu w kinie. Trzygodzinna baśniowa opowieść dla wybranych. Wszystko co napiszecie lub przeczytacie o tym filmie to banał. Doświadczcie tego sami.

1.W głowie się nie mieści (reż. Pete Doctery) Jedyny film w tym roku, gdzie „oczy mi się spociły”. Dlatego nr. 1

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz