niedziela, 3 stycznia 2016

Hud syn farmera-„I don’t give a damm”



Lata 60 w kinie Amerykańskim zostały zapamiętane jako budowanie gruntu pod burzliwe lata 70, które są bez wątpienia najlepsza dekadą w historii jankeskiego kina. Lata 70 obrodzą wielkimi talentami reżyserskimi, aktorskimi jak i operatorskimi. Wszystko sprowadzi się do nurtu zwanego jako New Hollywood. Lata 60. pozostają niestety nieco w tle i wydają się być zapomniane. Najsłynniejszymi przykładami filmu, które stanowiły zapowiedź tego co nastąpi w kinie były takie tytuły jak „Nocny kowboj” czy „Boonie i Clyde”, ale uważam że oba tytuły razem wzięte nie maja tak wielkiej mocy oddziaływania jak tutaj opisywany zapomniany Wielki film Marvina Ritta: „Hud, syn farmera”.

Głównym bohaterem filmu jest tytułowy Hud(Paul Newman w swojej najlepszej kreacji)  jak tytuł podpowiada jest farmerem, a raczej ranczerem.  Hud żyje z swoim ojcem Homerem(Nagrodzony Oscarem Melvyn Douglas),bratankiem  Lonniem (Brandon De Wilde), a także gosposią Almą(Patirica Neal, również Oscar.). W historię rodziny jest wpisana tragedia. Przed latami brat Huda uczestniczył wraz z Hudem w wypadku samochodowym. Hud przeżył, jego  brat nie miał tyle szczęścia. Osierocił Lonnie’go i Hud zostaje jedynym spadkobiercą rancza.

Zacznijmy od Huda. Jest on typem mężczyzny, który może mieć każdą kobietę. Zresztą gra go Paul Newman u szczytuj swojej „ciachowatości”. Postać przez niego grana rzuca takimi cytatami jak: „Jedyne pytanie jakie kiedykolwiek zadałem kobiecie brzmiało: Kiedy wraca twój mąż?”.  Ta kwestia znakomicie opisuje jego osobowość. Hud wchodzi do baru , upija się, bierze pierwszą losową kobietę na noc. Nie obchodzi go instytucja małżeństwa i wartości którymi jest kierowana.  Oczywiście każdy mężczyzna w mieście chce być jak Hud. Jego pulsująca męskość jest obiektem westchnień nie tylko mieszkańców, ale także i widzów obydwu płci. Newman gra swoją postać z taką klasą, że naprawdę nie sposób przymknąć oko na sposób postępowania Huda a raczej zakwalifikować jego jako lubieżnego łobuziaka, taki który może i jest hultajem , ale i dobry chłopak z niego.

Inaczej uważa jego ojciec Homer.  To człowiek starej daty. Film nie mówi nam tego wprost, ale możemy się domyślać, że Homer brał udział w drugiej  wojnie świtowej. Jest też to człowiek samotny. Opuszczony przez żonę, a także syna otoczony Hudem i jego naśladowcami, których Homer nie rozumie staruszek przeżywa ciche cierpienia.  Douglas odwalił tu kawał świetnej roboty, jego rola nie jest tak ekspresyjna jak tan Newmana , ale nie zostaje daleko w tyle poprzez mistrzowskie wykorzystanie technik „skromnego” aktorstwa. Wystarczy spojrzeć w jego oczy pełne bólu, aby dowiedzieć się co przeżywa Homer.

Nie trzeba być Nostradamusem, aby dojść do wniosku że między dwoma wyżej wymienionymi bohaterami dojdzie do konfliktu. Otóż wszystko zaczyna się wtedy kiedy zostaje wykryta choroba bydła na ranczu, co skutkuje jego zamknięciem.  Hud jako człowiek akcji chce działać. Homer woli poczekać. Konflikt zagęszcza się,  co skutkuje odgrzebaniem rodzinnej tragedii sprzed lat i wzajemnym obwinianiu się o śmierć potomka Homera.

Lecz przede wszystkim dochodzi tutaj do starcia pokoleń. Tego starego - które posiada wartości i które przeżyło wojny z tym nowym -   buntowniczym, pełnym zapału pozbawionego kręgosłupa moralnego chcącego zawojować światem. Hud urodzony w dobrobycie Ameryki, ma w poważaniu uczucia drugiego człowieka, liczy się tylko on. Co prawdy gdzieś tam w  głębi odczuwa stratę brata, lecz postanawia ową stratę uciszyć zatracając się w hedonizmie. Z kolei Homer(Ciekawy dobór imienia postaci)widzi wszechobecna degeneracje wprowadzoną przez Huda i stara się jej zapobiec. Wie jednak, że jest bezużyteczny. Punkt widzenia Homera znakomicie obrazuje ten cytat:

„Ten kraj się zmienia kawałek po kawałku, za sprawą ludzi, których podziwiamy. Pewnego dnia wyrobisz sobie własne zdanie o tym, co jest dobre, a co złe”

Oczywiście ten konflikt pokoleń to metafora Ameryki lat 60. Wietnam i Watergate są tuż za rogiem i rozpuszczone pokolenie Huda będzie musiało stawić czoła tym zjawisko. Jaki to będzie rezultat wszyscy wiemy. Problem choroby bydła to metafora owych problemów jakie będą trawić Amerykę w przyszłej dekadzie. Film pokazuje nam, że są dwie drogi wyjścia. Oczywiści atrakcyjniejsza jest droga Huda. Czyli wziąć byka za rogi i rozprawić się z problemem. Kulminacją filmu jak i tej metafory jest scena w której Hud wraz z towarzyszami rozstrzeliwuje chore bydło tylko po to aby przyśpieszyć proces ponownego otwarcia rancza.  Scena śmierci bezsilnego tłumu niewinnych istot jest dla mnie jednym z smutniejszych obrazków  w historii kinematografii.

Lecz najciekawszym tutaj szczegółem jest fakt, że film powstał w tym samym roku co zginął John F. Kennedy. Oczywiście jest to fakt czysto przypadkowy, mimo tego nadaje filmowi  dodatkowe znaczenie i wzmacnia jego przekaz. Jak to śpiewał Dylan w 1964r. „ the times they are a changing”. Ritt wiedział już o tym rok wcześniej.

Aby uzupełnić obraz tragedii, jaką wykreował Ritt należy wspomnieć o dwóch postaciach drugoplanowych. Pierwszą z nich jest wspomniany już bratanek Huda  - Lonnie. Młodzieniec pozbawiony ojca oczywiście poszukuje kogoś kto mu zastąpi ojca.  Ma do wyboru , albo swojego  dziadka, albo wuja. Na początku filmu widzimy, że bliżej mu jednak do Homera. Nie wynika to jednak z faktu jego własnego wyboru. Hud nie chce się zadawać z swoim bratankiem, ponieważ ten mu przypomina zmarłego brata. Lonnie jak każdy inny mężczyzna w jego wieku podziwia swojego wuja i próbuje mu się na każdym kroku przypodobać. Młody chłopak jest w tym filmie elementem kluczowym. To on tutaj stanowi  moralny kompas i to on będzie musiał sam zdecydować po której stronie ma się opowiedzieć.  Zadanie jest niesamowicie trudne ponieważ jak już wielokrotnie wspominałem Hud jest mężczyzną, który ma wszystko na skinięcie głowy. Z kolei Homer zasłużył sobie na wszystko ciężką pracą. Wybór jaki podejmie Lonnie jest główną osią fabularną filmu.

Drugą postacią drugoplanową i jedyną kobietą w filmie jest Alma. Gosposia rodziny, która nie gra większej roli w konflikcie o ranczo. Ona tutaj stanowi odrębny wątek. Przez jej sportretowanie Ritt tworzy postać kobiety  w silnym męskim świecie.  Alma reprezentuje w tym filmie niewinność, a także kobiecą niewinność.  Posiadająca trudną przeszłość kobieta musi codziennie stawiać opór napięciu seksualnemu, jakie wywołuje Hud. Alma już raz to przeszła, więc dobrze wie, że jedyne co Hud może jej zaoferować to przygoda na jedną ewentualnie dwie noce nic więcej.  Ona chce jednak czegoś więcej. Widz wręcz zaciska oczy, kiedy widzimy że w dalszej części filmu, Alma staje się obiektem na którym Hud może obarczyć swoje emocje. Zwłaszcza galopujący gniew. Ona niestety ma tylko jedna drogę wyjścia.

Na zakończenie trzeba wspomnieć o warstwie technicznej. Ranczo rodzinny Bannonów znajduje się na pustkowiu kilka kilometrów od małego miasteczka co znakomicie pokazuje w ujęciach James Wong Howe, który podkreśla izolację postaci. Większość akcji filmu też dzieje się w nocy. Co wprowadza do filmu znakomity klimat, i jak wynika z dialogu Huda i Homera:
Homer: ”To samotna piękna noc”
Hud ”Czyż wszystkie takie nie są?”

Aktorstwo w tym filmie jest doskonałe. Zresztą dwa Oscary dla odtwórców roli Homera i Almy mówią same za siebie. Zabrakło jednak nagrody tej najważniejszej, dla Newmana. Grając skurwiela o nieoczywistej twarzy, któremu przestajemy kibicować w zasadzie tylko w końcówce Amerykański aktor wznosi się na wyżyny swojego talentu i tworzy jedną z najlepszych kreacji w historii kina Amerykańskiego. Newman jest Hudem. Podobnie jak w filmie tak wszystko kręci się wokół Newmana. To on jest tutaj kołem napędowym.

Mamy tutaj do czynienia z dziełem ponadczasowym, które zostało zapomniane. Mimo, iż metafora jasno odnosi się do Ameryki tamtych czasów to jest na tyle uniwersalna, ze można ją podpiąć nawet pod dzisiejsze czasy. Krótko mówiąc „Hud syn farmera” to najlepsza zapowiedź upadku Ameryki jaką kino w tamtych czasach mogło wypluć.
Ocena:9,5/10



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz